piątek, 19 kwietnia 2013

Test twórczości, jeśli się spodoba będę kontynuował pisanie :)


Witam serdecznie potencjalnych czytelników. Jakiś czas temu postanowiłem spróbować swoich sił jako pisarz - amator. Zdaję sobie sprawę, że obecnie w Polsce pisaniem zajmuje się wiele osób, więc można stwierdzić, iż podążyłem za nową modą :). 
Tyle tytułem wstępu, ponieważ nie o tym chciałem. Poniżej udostępniłem próbkę swojej wyobraźni. Chciałbym się przekonać jakie są Wasze odczucia odnośnie tego fragmentu.  Liczę szczególnie na opinie osób, które tak jak ja postanowiły spróbować swych sił w pisaniu. 

Zapraszam do czytania. 





7 marca

To miał być zwykły szary dzień jak setki innych. Rozpoczął się bardzo zwyczajnie : pierwsze otwarcie oczu i od razu Bazyli poczuł pulsujący ból w skroniach. Jaskrawo święcące słońce niemiłosiernie potęgowało to uczucie. Bazyli z westchnieniem wstał i rozpoczął codzienny rytuał : łazienka, śniadanie składające się tylko z kawy i papierosa. W tle grała jakaś strasznie monotonna muzyka. Po podłodze walały się puszki i butelki po tygodniowym zapijaniu smutków. Nie mając nic interesującego do roboty Bazyli postanowił się zdrzemnąć.
Nagłe przebudzenie pogłębiło ból głowy. Początkowo Bazyli nie wiedział co się dzieje wokół, nie zdawał sobie też sprawy gdzie jest. Powodem pobudki okazał się dzwoniący strasznie głośno telefon. Odezwał się niczym nie wyróżniający się głos.
- Bazyli?
- Zgadza się. Z kim rozmawiam?
- Nieistotne. Słuchaj mnie bardzo uważnie. Jeśli nie zdajesz sobie sprawy dzisiaj jest 7 marca. Ta data może nic dla Ciebie nie znaczy, lecz uwierz że całkowicie odmieni Twoje życie. Od tej chwili będę się z Tobą kontaktował w różne dni i wyznaczał Ci zadania. Od tego czy będziesz je wypełniać zależy Twoja nagroda. Jest tylko jeden warunek : nikomu nie możesz powiedzieć o naszych rozmowach.
-Ale…
Bazyli chciał wyjaśnić, że to chyba jakaś pomyłka, ale po drugiej stronie słuchawki już nikogo nie było.  Zaniepokojony usiadł ciężko na łóżku próbując przetrawić swoim skacowanym umysłem przeprowadzoną rozmowę. Natarczywy ton rozmówcy przypominał mu dawno nie widzianego ojca, który potrafił tylko krzyczeć i rozkazywać. Wspomnienia okropnego dzieciństwa jeszcze bardziej przygnębiły Mroczkowskiego. Od lat próbował wyrzucić z głowy traumę powstałą w rodzinnym domu, lecz w najmniej oczekiwanych momentach jego życia wspomnienia wracały z co raz większą siłą. To był właśnie jeden z tych momentów. Przeczuwając nadciągający rozrywający czaszkę ból głowy, który zawsze towarzyszył atakom wspomnień Bazyli wyszedł z domu próbując uciec od problemów. Swoje kroki skierował do pobliskiego sklepu całodobowego, w którym był jednym z wielu stałych klientów. Po zakupieniu większej niż standardowo ilości alkoholu wrócił do domu. Nie móc jednak znieść tego ponurego mieszkania, gdzie każdy kawałek odpadającej tapety oraz liczne grzyby na ścianach nie potrafiły poprawić mu humoru zatrzasnął za sobą drzwi i ruszył przed siebie.
Przedzierając się przez szare blokowisko, gdzie mieszkali ludzie pokroju Bazylego słuchał tętna otaczającego Go świata. Składały się na niego kłótnie małżeńskie, przekleństwa młodych i niebezpiecznie łysych chłopaków używając zwykłych słów jako przerywniki do przekleństw, zapatrzone w nich jak w obraz jeszcze młodszych dziewczyn, dla których jedynymi zmartwieniami są sprawy pokroju : czy moja opalenizna z solarium wygląda wystarczająco pociągająco oraz czy marzenia o spędzeniu choćby krótkiej chwili ze swoim idolem pokroju Justina B. kiedykolwiek się spełnią. Minął także jednakowo ubrane babcie przesiadujące na osiedlowych ławeczkach plotkujące o niezwykle istotnej sprawie jaką jest nowa fryzura ich sąsiadki spod „piątki”. Próbował zagłębić się jak to zawsze robił w towarzyską rozmowę z dawno poznanym kolegą od kielicha, który nawet kilka razy załatwił Bazylemu jakieś drobne fuchy, lecz nie mógł wysilić na niczym więcej niż słuchaniu nudnego monologu znajomego o swoim nowych hobby jakim okazało się sklejanie modeli samolotów.
- Bazyli, kurwa ja Ci tu od pół godziny opowiadam o najnowszym moim modelu a Ty jakbyś w innej galaktyce był. Co się stało? Znów jakaś szmata Cię rzuciła? Nie pamiętasz jak to było poprzednim razem? Ledwo żeśmy Cię odratowali. Dwa tygodnie na oddziale dla niedoszłych samobójców niczego Cię nauczyły?
- Oj skończ pieprzyć. Po prostu mam gorszy dzień niż zwykle. Nie chce mi się nawet z Tobą gadać.
- To na cholerę żeś tu do mnie przyłaził? Nie masz ochoty gadać to spadaj jak najszybciej.
Nie mogąc wyprzeć ponurych myśli Mroczkowski wrócił do domu i zaczął pić do lustra.

1 komentarz:

  1. Maało ! A to znaczy że wciąga... Drażni mnie jednak czasem zbyt "bezpośrednie" słownictwo ... dawaj więcej !

    OdpowiedzUsuń