Witam serdecznie potencjalnych czytelników. Jakiś czas temu postanowiłem spróbować swoich sił jako pisarz - amator. Zdaję sobie sprawę, że obecnie w Polsce pisaniem zajmuje się wiele osób, więc można stwierdzić, iż podążyłem za nową modą :).
Tyle tytułem wstępu, ponieważ nie o tym chciałem. Poniżej udostępniłem próbkę swojej wyobraźni. Chciałbym się przekonać jakie są Wasze odczucia odnośnie tego fragmentu. Liczę szczególnie na opinie osób, które tak jak ja postanowiły spróbować swych sił w pisaniu.
Zapraszam do czytania.
7 marca
To miał być zwykły szary dzień jak setki innych. Rozpoczął
się bardzo zwyczajnie : pierwsze otwarcie oczu i od razu Bazyli poczuł
pulsujący ból w skroniach. Jaskrawo święcące słońce niemiłosiernie potęgowało
to uczucie. Bazyli z westchnieniem wstał i rozpoczął codzienny rytuał :
łazienka, śniadanie składające się tylko z kawy i papierosa. W tle grała jakaś
strasznie monotonna muzyka. Po podłodze walały się puszki i butelki po
tygodniowym zapijaniu smutków. Nie mając nic interesującego do roboty Bazyli postanowił
się zdrzemnąć.
Nagłe przebudzenie pogłębiło ból głowy. Początkowo Bazyli nie
wiedział co się dzieje wokół, nie zdawał sobie też sprawy gdzie jest. Powodem
pobudki okazał się dzwoniący strasznie głośno telefon. Odezwał się niczym nie
wyróżniający się głos.
- Bazyli?
- Zgadza się. Z kim rozmawiam?
- Nieistotne. Słuchaj mnie bardzo uważnie. Jeśli nie zdajesz
sobie sprawy dzisiaj jest 7 marca. Ta data może nic dla Ciebie nie znaczy, lecz
uwierz że całkowicie odmieni Twoje życie. Od tej chwili będę się z Tobą
kontaktował w różne dni i wyznaczał Ci zadania. Od tego czy będziesz je
wypełniać zależy Twoja nagroda. Jest tylko jeden warunek : nikomu nie możesz
powiedzieć o naszych rozmowach.
-Ale…
Bazyli chciał wyjaśnić, że to chyba jakaś pomyłka, ale po
drugiej stronie słuchawki już nikogo nie było.
Zaniepokojony usiadł ciężko na łóżku próbując przetrawić swoim
skacowanym umysłem przeprowadzoną rozmowę. Natarczywy ton rozmówcy przypominał
mu dawno nie widzianego ojca, który potrafił tylko krzyczeć i rozkazywać.
Wspomnienia okropnego dzieciństwa jeszcze bardziej przygnębiły Mroczkowskiego.
Od lat próbował wyrzucić z głowy traumę powstałą w rodzinnym domu, lecz w
najmniej oczekiwanych momentach jego życia wspomnienia wracały z co raz większą
siłą. To był właśnie jeden z tych momentów. Przeczuwając nadciągający
rozrywający czaszkę ból głowy, który zawsze towarzyszył atakom wspomnień Bazyli
wyszedł z domu próbując uciec od problemów. Swoje kroki skierował do
pobliskiego sklepu całodobowego, w którym był jednym z wielu stałych klientów.
Po zakupieniu większej niż standardowo ilości alkoholu wrócił do domu. Nie móc
jednak znieść tego ponurego mieszkania, gdzie każdy kawałek odpadającej tapety
oraz liczne grzyby na ścianach nie potrafiły poprawić mu humoru zatrzasnął za
sobą drzwi i ruszył przed siebie.
Przedzierając się przez szare blokowisko, gdzie mieszkali
ludzie pokroju Bazylego słuchał tętna otaczającego Go świata. Składały się na
niego kłótnie małżeńskie, przekleństwa młodych i niebezpiecznie łysych
chłopaków używając zwykłych słów jako przerywniki do przekleństw, zapatrzone w
nich jak w obraz jeszcze młodszych dziewczyn, dla których jedynymi
zmartwieniami są sprawy pokroju : czy moja opalenizna z solarium wygląda
wystarczająco pociągająco oraz czy marzenia o spędzeniu choćby krótkiej chwili
ze swoim idolem pokroju Justina B. kiedykolwiek się spełnią. Minął także
jednakowo ubrane babcie przesiadujące na osiedlowych ławeczkach plotkujące o
niezwykle istotnej sprawie jaką jest nowa fryzura ich sąsiadki spod „piątki”.
Próbował zagłębić się jak to zawsze robił w towarzyską rozmowę z dawno poznanym
kolegą od kielicha, który nawet kilka razy załatwił Bazylemu jakieś drobne
fuchy, lecz nie mógł wysilić na niczym więcej niż słuchaniu nudnego monologu
znajomego o swoim nowych hobby jakim okazało się sklejanie modeli samolotów.
- Bazyli, kurwa ja Ci tu od pół godziny opowiadam o
najnowszym moim modelu a Ty jakbyś w innej galaktyce był. Co się stało? Znów
jakaś szmata Cię rzuciła? Nie pamiętasz jak to było poprzednim razem? Ledwo
żeśmy Cię odratowali. Dwa tygodnie na oddziale dla niedoszłych samobójców
niczego Cię nauczyły?
- Oj skończ pieprzyć. Po prostu mam gorszy dzień niż zwykle.
Nie chce mi się nawet z Tobą gadać.
- To na cholerę żeś tu do mnie przyłaził? Nie masz ochoty gadać
to spadaj jak najszybciej.
Nie mogąc wyprzeć ponurych myśli Mroczkowski wrócił do domu i
zaczął pić do lustra.
Maało ! A to znaczy że wciąga... Drażni mnie jednak czasem zbyt "bezpośrednie" słownictwo ... dawaj więcej !
OdpowiedzUsuń